Gomułkowska stabilizacja (1957–1970)

Kontynuacja po przełomie

A A A

W tym rozdziale:

Nowe otwarcie – stare wyniki

Przesilenie polityczne Października ‘56 wyniosło do władzy Władysława Gomułkę , który, potępiając „wypaczenia minionego okresu”, wskazał równocześnie, że najlepszy model socjalizmu można zbudować tylko na „drodze demokratyzacji”. Zapowiedź zmian funkcjonowania systemu politycznego miała znaleźć swoje potwierdzenie w trzecich po wojnie wyborach do sejmu. Początkowo ich datę wyznaczono na połowę grudnia 1956 r., ale ze względu na napięte nastroje społeczne przesunięto ją na początek 1957 r. Władze starały się pokazać społeczeństwu, że poważnie traktują mechanizmy demokratyczne. Stworzono pozory prawdziwej kampanii wyborczej. Według nowej ordynacji liczba kandydatów przewyższała o 2/3 liczbę mandatów. Ogromne oczekiwania i zainteresowanie Polaków wyborami sprawiło, że zgłoszono około 60 tys. kandydatów na posłów. Wiele środowisk chciało mieć swojego reprezentanta w sejmie. Co zadziwiające, nawet Kościół, zwiedziony nadziejami na głębokie zmiany, nawoływał do udziału w wyborach. Partia zgodziła się na dopuszczenie do sejmu kilku posłów z niezależnych środowisk katolickich. Ostatecznie zarejestrowano 723 osoby na jednej liście wyborczej zgłoszonej przez Front Jedności Narodu. Gomułka natarczywie apelował o głosowanie bez skreśleń, co oznaczało, że mandaty zdobędą kandydaci umieszczeni na czołowych miejscach list wyborczych. Straszył nawet, że skreślanie kandydatów PZPR „to przekreślanie niepodległości naszego kraju, to skreślanie Polski z mapy państw europejskich”. Komuniści nadali wyborom charakter swoistego plebiscytu, a nawet sugerowali możliwość interwencji sowieckiej w przypadku niepomyślnych wyników. Podczas spotkania z kandydatami na posłów I sekretarz pokazał, jak rozumie pojęcie wolnych wyborów, mówiąc, że PZPR „nigdy nie odda władzy reakcji i restauratorom kapitalizmu w Polsce”. Wybory nie mogły więc niczego zmienić, a miały jedynie uwiarygodnić nową ekipę. Tak też się stało. Według oficjalnych danych 20 stycznia 1957 r. do urn poszło aż 94 proc. uprawnionych do głosowania, a 98 proc. z nich miało poprzeć kandydatów FJN. Wyniki z pewnością sfałszowano, ale poparcie dla ekipy Gomułki było wówczas znaczne i autentyczne.

Po Prostu „nie”

Gdy nadszedł czas podsumowania kampanii wyborczej, okazało się, że pewne głosy, zdaniem władz, brzmiały w niej zbyt głośno i fałszywie. Jedno z czasopism wyłamało się z nawoływania do głosowania bez skreśleń, promując skądinąd racjonalne hasło „Wybierajcie najlepszych”. Był to tygodnik studentów i młodej lewicowej inteligencji „Po Prostu”. Pismo, gorąco popierające demokratyzację systemu, należało do najpopularniejszych w kraju. Niepokorne, śmiałe hasła rzucane przez młodych redaktorów wzbudzały coraz większe zakłopotanie i zdenerwowanie elit PZPR. Gomułka w końcu postawił warunek: „albo «Po Prostu» będzie mieściło się w linii partii, [...] albo nie będzie w ogóle wychodzić”. Skończyło się na zawieszeniu wydawania pisma w okresie wakacyjnym i decyzji z października 1957 r. o jego zamknięciu. Wywołało to oburzenie środowisk studenckich i sprowokowało kilkudniowe zamieszki (3–6 października) w Warszawie. Wiece brutalnie spacyfikowano – ponad 500 protestujących zostało zatrzymanych, a kilkunastu stanęło przed sądem. Po raz pierwszy użyto w akcji ZOMO, które stało się odtąd poważnym argumentem w „rozmowach władzy ze społeczeństwem”. Bezwzględna interwencja przypominała akcje z okresu stalinowskiego. Likwidacja „Po Prostu” i styl, w jakim jej dokonano, uznane zostały za symboliczne zamknięcie okresu październikowej odwilży i zwrot Gomułki w kierunku antyliberalnym i antyinteligenckim. Zbiegło się to z odmową założenia nowego pisma literackiego „Europa”, którego pierwsze numery były gotowe do druku. W ramach protestu z partii wystąpiła grupa pisarzy, m.in. Jerzy Andrzejewski, Mieczysław Jastrun i Adam Ważyk. Przeprowadzono czystkę w środowisku dziennikarskim, do porządku przywołano prasę partyjną, zmieniono redaktorów naczelnych w kilku niepokornych pismach, a inne po prostu zlikwidowano. Powołany w 1957 r. tygodnik społeczno-polityczny „Polityka”, jako organ PZPR, miał stanowić przeciwwagę dla „Po Prostu”. Pod kierownictwem Mieczysława Rakowskiego stał się jednak czasopismem skupiającym rewizjonistów partyjnych, umiejętnie balansujących między różnymi frakcjami w partii.

„Popaździernik”

Na fali popaździernikowych rozliczeń w maju 1957 r. podjęto uchwałę w sprawie odpowiedzialności partyjnej za wypaczenia w organach bezpieki. Z PZPR usunięto ludzi symbolizujących okres stalinowski: m.in. Jakuba Bermana – najbliższego współpracownika Bolesława Bieruta oraz Stanisława Radkiewicza – ministra bezpieczeństwa publicznego. Wyższą cenę zapłaciło kilku najważniejszych funkcjonariuszy UB (w tym m.in. dyrektor Departamentu Śledczego MBP Józef Różański), których sąd skazał na kary długoletniego więzienia (wyszli na wolność już w 1964 r.).

Proces zmian ulegał jednak wyhamowaniu, a jesienią 1957 r. Październik, postrzegany jako przełomowa próba demokratyzacji i reform, należał już do przeszłości. Na pożegnanie ze złudzeniami o trwałości „zdobyczy Października” społeczeństwo usłyszało słowa Gomułki, skierowane we wrześniu 1957 r. do towarzyszy partyjnych w warszawskiej Fabryce Samochodów Osobowych. Nie pozostawił wówczas żadnych wątpliwości: „Pomylili się ci wszyscy, którzy powiadali, że Październik to etap – etap do odrodzenia stosunków burżuazyjnych, kapitalistycznych! Nie! Nie będzie etapu, towarzysze!”. Przekonali się o tym jeszcze w sierpniu tramwajarze w Łodzi, których strajk stłumiono siłą.

Nastąpiło systematyczne porządkowanie życia społecznego i politycznego i ustawianie go we „właściwym”, ale już nie tak wąskim i represyjnym jak przed 1956 r. nurcie systemu komunistycznego. W porównaniu z okresem stalinowskim rządy Gomułki były łagodniejsze i nie odwoływały się do terroru. Coraz bardziej jasne stawało się to, że Październik okazał się przede wszystkim poważnym kryzysem partii, który stara się ona teraz ze wszystkich sił przełamać.

Materiały uzupełniające:

Choroby partii – gruźlica i grypa

W rocznicę Października Gomułka nie nawiązywał do wydarzeń sprzed roku, ale mówił o tym, co stanowiło główne źródło słabości partii. Winą za kryzys w PZPR obarczono przede wszystkim „rewizjonistów”. Tak określano „lewicę październikową”, reformatorów, dążących do większej demokratyzacji systemu. Przeciwstawiano im dogmatyków, zmierzających do wzmocnienia władzy partyjnej. Podczas X Plenum KC PZPR w październiku 1957 r. Gomułka użył barwnego porównania, nazywając rewizjonizm gruźlicą, a dogmatyzm – grypą. Uznał, że „grypy, nawet w najcięższych objawach, nie leczy się gruźlicą. Dogmatyzmu nie leczy się rewizjonizmem. Rewizjonistyczna gruźlica może tylko spotęgować dogmatyczną grypę”. Za jedną z dróg do „uzdrowienia” partii uznawano weryfikację jej członków. Wszyscy członkowie PZPR mieli stanąć przed specjalnymi komisjami, by określić swoją postawę ideową. W efekcie akcji weryfikacyjnej, która okazała się największą czystką w dziejach PZPR, do maja 1958 r. z partii wykluczono 207 tys. osób (ponad 15 proc. ogółu członków i kandydatów). Wcześniej uporządkowano też sytuację w ruchu młodzieżowym. Już w styczniu 1957 r. w miejsce rozwiązanego Związku Młodzieży Polskiej powołano Związek Młodzieży Socjalistycznej. Nie było w tym układzie miejsca na tworzony od 1956 r. Związek Młodych Demokratów, który kwestionował kierowniczą rolę partii, oraz inne organizacje młodzieżowe. Nie pozwolono ZMS ani też Związkowi Młodzieży Wiejskiej na swobodne działanie, ale ściśle podporządkowano je PZPR.

Stabilizacja w PZPR

Okres fermentu w szeregach partii zamknął symbolicznie w marcu 1959 r. III Zjazd PZPR. Potwierdził on niekwestionowaną pozycję Gomułki, który zdołał przełamać październikowy kryzys. W dalszym ciągu I sekretarz wskazywał na zagrożenia rewizjonizmem, który miał zmierzać „do likwidacji marksizmu- leninizmu na rzecz socjaldemokratyzmu”. Z elit władzy usuwano systematycznie osoby kojarzone z nurtem reformatorskim w PZPR. Tak było z członkiem Biura Politycznego i Sekretariatu KC PZPR Jerzym Morawskim, który długo wierzył, że Październik rozpocznie proces zmian w partii i sposobie sprawowania władzy. W końcu 1959 r. ze stanowiska ministra oświaty odwołano Władysława Bieńkowskiego, który naraził się krytyką polityki gospodarczej i antykościelnej.

Ponadto w następnym roku ze stanowiska sekretarza KC PZPR odszedł Jerzy Albrecht. Potwierdzało to kierunek wymiany kadry na kluczowych stanowiskach przez oczyszczanie aparatu z aktywnych uczestników październikowych przemian. Do najbliższych współpracowników Gomułki należeli: Zenon Kliszko (powszechnie uważany za drugą osobę w państwie), Ignacy Loga-Sowiński (wpływowy przyjaciel towarzysza „Wiesława”) i Marian Spychalski.

Samobójstwo i demonstracyjny pogrzeb Października

„Oczyszczona” partia znacząco rosła w siłę – w latach 1960–1970 liczba członków PZPR wzrosła dwukrotnie, do 2,3 mln. Kreowała samowładnie całą sztuczną scenę polityczną, na której nieco większą swobodą cieszyły się satelickie partie ZSL i SD. To jednak aparat PZPR decydował o składzie list kandydatów na posłów oraz do rad narodowych. Połączone wybory do sejmu i rad narodowych w kwietniu 1961 r. były więc tylko formalnością. PZPR miała zagwarantowane 55 proc. foteli poselskich oraz 50–55 proc. miejsc w wojewódzkich radach narodowych. Wybory nie wywołały już takich emocji jak te sprzed czterech lat – społeczeństwo pogodziło się z rolą biernego i bezradnego obserwatora, pozbawionego wpływu na bieg wydarzeń politycznych w kraju.

Ograniczenie wolności intelektualnych

Gomułka swoim coraz bardziej apodyktycznym stylem rządzenia zrażał do siebie kolejne środowiska. Kiełkujące środowiska niezależnej inteligencji otrzymały wyraźny sygnał zaostrzenia kursu w połowie 1958 r. W pierwszym popaździernikowym procesie politycznym skazano wówczas Hannę Szarzyńską-Rewską na trzy lata więzienia za współpracę z paryską „Kulturą”. Kolejnym ostrzeżeniem przed utrzymywaniem kontaktów z Zachodem było skazanie na rok więzienia w 1962 r. znanej tłumaczki Anny Rudzińskiej. Zarzucano jej przekład książki na zlecenie paryskiej „Kultury”. Obie represjonowane należały do forum dyskusyjnego noszącego nazwę Klubu Krzywego Koła. Założony z inspiracji bezpieki klub od 1955 r. stanowił platformę swobodnej wymiany poglądów na tematy kulturalne, polityczne i społeczne, będąc jednocześnie kontrolowaną przez władze enklawą i swoistym „wentylem bezpieczeństwa”. Udało mu się przetrwać jeszcze kilka lat jako jednemu z ostatnich ośrodków niezależnej debaty. W końcu w 1962 r. władze partyjne zdecydowały o jego likwidacji. Potwierdzało to zaciskanie pętli ideologicznej partii nad wszelkimi niezależnymi inicjatywami i dalsze ograniczanie wolności intelektualnych.

Zebranie Klubu Krzywego Koła

Klub Krzywego Koła stał się jednym z najważniejszych miejsc spotkań dyskusyjnych.

Postępujące ograniczenia w sferze działalności kulturalnej wywołały poważne zaniepokojenie środowisk inteligenckich. O skali tego niezadowolenia dowiedział się wkrótce sam I sekretarz i cała Polska, gdy 14 marca 1964 r. znany poeta i dramatopisarz Antoni Słonimski przyniósł do Urzędu Rady Ministrów podpisany przez 34 pisarzy i naukowców krótki, dwuzdaniowy list . Był to pierwszy publiczny protest środowisk inteligenckich przeciwko polityce partii w dziedzinie kultury, a zarazem, gdy przeciwko PZPR wystąpili wspólnie tak otwarcie zarówno twórcy dystansujący się od komunizmu (np. Maria Dąbrowska, Melchior Wańkowicz czy Stefan Kisielewski), jak i do niedawna mu służący (m.in. Jerzy Andrzejewski, Jan Kott czy Antoni Słonimski).

List wywołał niezwykłe poruszenie wśród elity władzy. Rozpętano kampanię propagandową przeciwko sygnatariuszom Listu 34, inspirując m.in. wystosowanie tzw. kontrlistu, podpisanego przez około 600 literatów (m.in. Jarosława Iwaszkiewicza, Juliana Przybosia, Wisławę Szymborską, Jerzego Putramenta i Tadeusza Różewicza). Był to „protest pisarzy polskich przeciwko uprawianej na łamach prasy zachodniej oraz na falach Wolnej Europy zorganizowanej kampanii oszczerstw przeciwko Polsce Ludowej”. Sygnatariusze Listu 34 zostali poddani różnym szykanom – części z nich odebrano paszporty, opóźniono druk książek, a większość miała zakaz publikowania w prasie codziennej. Do najbardziej spektakularnych należało skazanie znanego pisarza i dziennikarza Melchiora Wańkowicza na trzy lata więzienia. Aresztowanie to wywołało międzynarodowy skandal, wskutek czego Wańkowicz został zwolniony zaraz po procesie, po pięciu tygodniach aresztu. Choć była to prestiżowa porażka władz, to proces pokazał jednak, że rządzący bardzo obawiają się prób krytyki i kwestionowania autorytetu partii oraz surowo rozprawiają się z ich autorami.

Partyjna partyzantka

Na początku lat sześćdziesiątych w łonie elit partyjnych pojawiła się nowa frakcja o charakterze zachowawczo-narodowym. Skupieni wokół Mieczysława Moczara , już od 1956 r. uważanego za nieformalnego szefa MSW, tzw. partyzanci odwoływali się do patriotycznych haseł, występowali przeciwko osłabianiu zwartości partii przez rewizjonistów i – podobnie jak Gomułka – z wyższością odnosili się do środowisk inteligenckich. Grupę tę łączyła przeszłość kombatancka, głównie walka w szeregach GL i AL, przekonanie o konieczności mocniejszego wpisania tradycji narodowych w system komunistyczny oraz odwoływanie się do obecnego w PZPR antysemityzmu. Pogląd, iż za więzienie niektórych komunistów w czasach stalinowskich odpowiadają Żydzi, miał ułatwić walkę o stanowiska i zmianę pokoleniową w PZPR. „Partyzanci” zdobywali poparcie w środowiskach kombatanckich, szczególnie od momentu, gdy prezesem Zarządu Głównego ZBoWiD-u został Mieczysław Moczar. Sympatię zyskał dzięki otwarciu ZBoWiD na byłych żołnierzy AK w myśl hasła, że każda działalność partyzancka zasługuje na uznanie. Wpływy „partyzantów” w partii systematycznie rosły, a wydane w dużym nakładzie wspomnienia Moczara pt. Barwy walki stały się nawet lekturą szkolną.

Podczas gdy „partyzanci” swobodnie poszerzali swoje wpływy, na taką wyrozumiałość ze strony ekipy Gomułki nie mogły liczyć inne nurty w PZPR. W połowie 1963 r. z wysokich stanowisk partyjnych zrezygnował Roman Zambrowski, uznawany za przywódcę grupy „puławskiej”. Świadczyło to nie tylko o wzmagających się rządach silnej ręki, ale także o ostatecznej rozprawie z niedobitkami reformatorskiej grupy „puławian”. Kurs ten potwierdziło obradujące w tym czasie XIII Plenum KC PZPR, poświęcone sprawom ideologicznym. Uznaje się je za symboliczny, ostateczny kres procesu liberalizacji systemu w epoce Gomułki.

Ostro rozprawiono się z „sekciarsko- dogmatyczną” grupą działaczy partyjnych, którzy pod przywództwem Kazimierza Mijala powołali w 1964 r. Komunistyczną Partię Polski. Rozczarowali się zbytnim liberalizmem Gomułki głównie w polityce rolnej i antykościelnej. Nieznoszący krytyki I sekretarz przystąpił do ataku. Dokonano licznych aresztowań wśród „mijalowców”, część z nich postawiono przed sądem, a sam Mijal zbiegł w 1966 r. z kraju do Albanii, skąd w audycjach radiowych starał się propagować koncepcje komunizmu opartego na wzorcach chińskich.

W drugiej połowie lat sześćdziesiątych pojawiła się na scenie politycznej, czyli wśród wyższych funkcjonariuszy partyjnych, nowa grupa działaczy zmierzających do przejęcia władzy. Byli to tzw. technokraci skupieni wokół I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach Edwarda Gierka. W przeciwieństwie do innych frakcji w PZPR kładli nacisk nie na sprawy ideologiczne, ale gospodarcze. Zakładali konieczność unowocześnienia gospodarki, a ich wizytówką stały się wielkie inwestycje poczynione w województwie katowickim. Gierek zdobył dużą samodzielność na kierowanym przez siebie terenie, ale wciąż deklarował lojalność wobec Gomułki.

Społeczeństwo pod kontrolą

Osłabione „odwilżą” komunistyczne organy bezpieczeństwa w następnych latach systematycznie rosły w siłę włączone w struktury Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Pamięć o minionym terrorze wciąż paraliżowała społeczeństwo, coraz skuteczniej kontrolowane i infiltrowane. Służba Bezpieczeństwa mozolnie odbudowywała sieć tajnych współpracowników, rozwijając przy tym na szerszą skalę stosowanie technik operacyjnych (podsłuchy pokojowe, telefoniczne, podgląd, coraz bardziej masowa kontrola korespondencji, coraz lepsze techniki kontroli ruchu ludności). Wzmacniano oddziały ZOMO, wykorzystywane systematycznie do pacyfikowania wystąpień społecznych.

Na początku lat sześćdziesiątych zaostrzono kontrolę nad społeczeństwem przez uchwalenie ustawy o ewidencji i kontroli ruchu ludności. Wprowadzała ona m.in. obowiązek meldunkowy w przypadku przebywania w jakiejkolwiek miejscowości dłużej niż trzy dni. Z kolei w miejscowościach uzdrowiskowych i hotelach należało się zameldować przed upływem 24 godzin od przybycia, bez względu na czas, przez jaki dana osoba zamierzała tam przebywać. Obostrzenia objęły także zgromadzenia publiczne. Nowe prawo wprowadzało obowiązek uzyskania zezwolenia przed zorganizowaniem zgromadzenia, za które uznano: zjazdy, wiece, manifestacje, pochody, prelekcje, odczyty, procesje i pielgrzymki. Jeśli przebieg zgromadzenia został uznany za „sprzeczny z celem zgromadzenia”, organy MO mogły wkroczyć do akcji i je rozwiązać.

Władze zmierzały także do objęcia coraz szerszą kontrolą świadomości społecznej. Służyć temu miała coraz bardziej wyrafinowana propaganda, wykorzystująca nowe środki oddziaływania (telewizja). W celu podkreślenia swojskości i znacznej suwerenności władzy w Polsce organizowano np. rocznicowe obchody wydarzeń historycznych. Propagandowo wykorzystano w 1960 r. obchody 550. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. Huczne uroczystości z udziałem najwyższych władz partyjno-państwowych miały wyraźnie antyniemiecki charakter. Po sukcesie uroczystości grunwaldzkich rok później zorganizowano kampanię propagandową w związku z obchodami 630. rocznicy bitwy pod Płowcami. Według władz partyjnych najazd krzyżacki we wrześniu 1331 r. miał być traktowany „jako prawzór kampanii wrześniowej 1939 r., w której agresji na Polskę dokonali godni następcy Krzyżaków – hitlerowcy”, a powiązanie tych dwóch rocznic „powinno uprzytomnić społeczeństwu stałą groźbę ze strony militaryzmu niemieckiego, reprezentowanego obecnie przez Zachodnie Niemcy”. Paradoksalnie uroczystości połączono z popularyzacją idei traktatu pokojowego z Niemcami. Jeśli się uwzględni wyczulenie władz na kwestie niemieckie, to nie dziwi ich histeryczna reakcja na orędzie biskupów polskich do niemieckich z 1965 r. Również niespotykana wcześniej skala działań, a raczej przeciwdziałań władz komunistycznych w związku z Tysiącleciem Chrztu Polski potwierdzała chęć niepodzielnego panowania nad całym społeczeństwem.

Farsa kolejnych wyborów, przeprowadzonych w 1965 r., pokazała, że władze komunistyczne mogą bezpiecznie sprawować swoje rządy nad całkowicie podporządkowanym społeczeństwem. Absurdalnie zawyżone wyniki wskazywały, że na jedyną reżimową listę wyborczą głosy oddało 98,8 proc. wyborców (przy frekwencji blisko 97 proc.!).

„Dzieci Października”

Wydarzenia 1956 r. ukształtowały pokolenie Polaków, witające z ulgą odżegnanie się państwa od terroru, pogodzone z utratą suwerenności, które gotowe było uznać PRL za swoje państwo i wierzyć, że w tym kraju „da się żyć”. Ponieważ w debacie publicznej tolerowane były tylko osoby o przekonaniach komunistycznych bądź uznające dominację komunizmu za konieczność historyczną, spory polityczne zapowiadające przyszły kryzys możliwe były jedynie w środowiskach związanych z tradycją komunistyczną. Październik stanowił dla części tych środowisk wzorcową wersję socjalizmu, która może ewoluować w jeszcze bardziej liberalnym kierunku. Gdy „wzorzec” ten stawał się coraz bardziej odległy, w ogólnej atmosferze zniechęcenia pojawiły się grupy „młodych gniewnych” chcących rozmawiać o reformie systemu socjalistycznego w Polsce. Na początku lat sześćdziesiątych na Uniwersytecie Warszawskim, z inicjatywy Karola Modzelewskiego, historyka i asystenta tej uczelni, powołano do życia Polityczny Klub Dyskusyjny. Rozmowy i prelekcje obracały się wokół sposobów naprawy socjalizmu. W tym samym czasie grupa warszawskich licealistów powołała swoje forum dyskusyjne – Klub Poszukiwaczy Sprzeczności. Jego członkowie pochodzili z inteligenckich, w dużej mierze komunistycznych rodzin warszawskich. Jak przyznał organizator Klubu Adam Michnik, język debat był krytyczny wobec rzeczywistości, ale odwoływał się do „systemu wartości rewolucyjnej lewicy”.

Poważniejszą inicjatywą okazała się propozycja wewnętrznej reformy partii opracowana w 1964 r. przez członków PZPR – doktoranta UW Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. Autorzy projektu występowali jako ortodoksyjni marksiści i krytykowali system m.in. za wyzysk robotników przez państwową biurokrację. Gdy podczas rewizji dokument znalazła SB, niepokorni reformatorzy zostali przesłuchani, a następnie usunięci z PZPR. Kuroń i Modzelewski nie dali za wygraną. W marcu 1965 r. rozesłali List otwarty do partii, w którym jasno wyłożyli swoje poglądy, podkreślając jednakże, by nie uznawać ich za „antypartyjne”. Władze PZPR uważały jednak inaczej – autorzy listu zostali aresztowani i skazani (Modzelewski na trzy i pół roku, a Kuroń na trzy lata więzienia).

Do kolejnych manifestacji niezadowolenia środowisk rozczarowanych Gomułką doszło przy okazji 10. rocznicy Października. Na zebraniu ZMS na Uniwersytecie Warszawskim wystąpił prof. Leszek Kołakowski. Filozof ostro ocenił miniony okres, mówiąc o odejściu od ideałów Października, o ograniczaniu wolności słowa, o tym, że rządy PZPR skazują kraj na permanentny kryzys. Kilka dni później Kołakowskiego wyrzucono z PZPR za „dyskredytowanie polityki partii oszczerczymi sloganami”. W jego obronie stanęła grupa znanych pisarzy. Część z nich sama wystąpiła z PZPR (m.in. Wiktor Woroszylski, Wisława Szymborska, Julian Stryjkowski, Kazimierz i Marian Brandysowie), innych zaś wyrzucono. Wzmagała się niechęć partyjnych i lewicowych intelektualistów do ekipy Gomułki, a środowisko kontestatorów rosło w siłę.

Widoczną grupą na Uniwersytecie Warszawskim było środowisko „komandosów” , któremu przewodził Adam Michnik. Jego patronami byli więzieni Kuroń i Modzelewski. W dyskusjach „komandosi” wyrażali bunt przeciwko wypaczaniu idei Października. Dotknęły ich szykany, gdy stanęli w obronie represjonowanych autorów Listu otwartego do partii, a następnie po organizacji pamiętnego spotkania z udziałem Kołakowskiego w 10. rocznicę Października. Sześciu aktywnych uczestników dyskusji zawieszono w prawach studenta, ale ostatecznie jedynie Michnikowi wytoczono sprawę dyscyplinarną. W jego obronie zebrano ponad tysiąc podpisów studentów i pracowników naukowych. Petycja była nie tylko gestem solidarności i wyrazem integracji środowiska kontestatorów, ale również kolejnym sygnałem szerszego niezadowolenia środowisk inteligenckich z polityki władz.

Poprzedni rozdział

II Rzeczpospolita w Londynie

Następny rozdział

Społeczeństwo „małej stabilizacji”

© 2015 Biuro Edukacji Publicznej IPN. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Autorzy publikacji: Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łukasz Kamiński, Filip Musiał
Koordynator projektu: Tomasz Ginter (tomasz.ginter@ipn.gov.pl)
Potrzebujesz
wersji
drukowanej?